Bezsenną nocą piszę ten depresyjny pej. Oczy za mgłą, a mnie boli serce, ściska i gnębi od środka, przenikliwie tęsknię. Chciałabym zaznać spokoju i cofnąć się do 2019 r. kiedy to byłam chudsza i miałam więcej chęci do życia niż teraz. Nie płacząc po nocach biorąc leki i godząc się z rodziną, która od teraz już tego czynu nie poleca. Nie mając jeszcze diagnozy ChAD szybować po morzu w swej radości na antydepresancie Mozarinie. Za tym wszystkim teraz już kryje się smutek, a ja nie śpię tylko rozmyślam nad swymi poczynaniami i nad tym, że straciłam pracę jako swój dorobek życia, z którego opłacam swoje leczenie. Szukam dalej, mimo wszystko się nie poddaję. Zawsze będzie czas by ze sceny zejść, ale podnieść się też nie jest łatwo. Mam silne nerwobóle, które zwą się neuralgia. Jest godzina 2:30, a ja dalej tęsknię, płacząc z bólu psychicznego i fizycznego. Nastała ciemność, a niedługo nastanie dzień, heh. To tyle wstępu, cześć i hej.
Jest 11:00, a oczy opuchnięte są od łez czy uda mi się przetrwać ten dzień? Tak wszystko brzmi lekko, poetycko oby i w duszy nie było już ciężko. Zaznać spokoju, szukając lepszych rozwiązań odnajdując życia cel. Może ten wpis komuś posłuży, kto wie? Nerwobóle przez długi czas nie dawały mi spać, by teraz znów nie móc znaleźć sobie miejsca płacząc po kątach. To dusza jest rozwalona na miliony kawałków, a bóle, które mam są nie do zniesienia. Tak krótko dzisiaj, za mgłą wszystko, kiedy zgaśnie światło i minie to wszystko? Wszystko brzmi tak poetycko, a ja dalej piszę i przerywam ciszę, która we mnie już od dawna jest. Nie zamartwiać się już taki mam cel, jednakże jest on trudny do spełnienia. Gdy zniknie moja gwiazda, nie powiem „żegnam”, ja powiem „do widzenia”.