Na moment ozdrowiałam

Czasami stwierdzam, że w remisji nie umiem żyć, ale… Próbuję się tego życia na nowo nauczyć. Otrzymałam spokój, doznałam szoku. Cóż za cisza w głowie, a wszystko jest takie jakieś lżejsze – nie umiem znaleźć innego określenia.

Nie chcę umierać, ale i nie twierdzę, że stał się cud i diagnoza ChADu była błędna. Marcowa hipomania to przede wszystkim mówienie, że określenia: wesołkowata i mało krytyczna powinny zostać usunięte z mojej karty pacjenta, a książka „Zaburzenie Afektywne Dwubiegunowe – Jak opanować wahania nastroju?” powinna zostać przypisana do działu fantastyka. Niby mówiłam to wszystko w kontekście żartu, bo w hipomanii jest jeszcze część tej świadomości, ale gdzieś choroba podpowiadała mi, że mam wierzyć w to co mówię. Skończyło się moje życie w beztrosce, gdy terapeuta mnie wysłał do lekarza, a ja tak usilnie nie chciałam iść. Cieszyłam się, że w czasie mojej „górki” był on przez jakiś czas na urlopie co opóźniało wizytę. Moja ciągła chęć gadania aż męczyła też mnie, ale w takim stopniu, że na przykład w pracy, gdy nie było jak pogadać, bo w pracy się pracuje to się denerwowałam. Oczywiście znajomi, którzy wiedzieli, że choruję nie uwierzyli w moje słowa: „jestem zdrowa”, mówili za to: „ty lepiej idź do psychiatry”. Każdego dnia przyjaciele musieli znosić stos wiadomości ode mnie na Messengerze, ale było również zabawnie, bo w wiadomościach przeplatały się żarty. Dostałam wezwanie na komisariat, miałam zeznawać jako świadek, a ja nie wiedziałam o co może chodzić, ale w hipomanii miałam się przejmować? Wysyłałam znajomym memy z serialu „W-11” i żartowałam, że na wejściu powiem „nic na mnie nie macie”. No i tak naprawdę to nie mieli nic na mnie, sprawa się wyjaśniła, a ja nie siedzę w więziennej celi, więc nie potrzebnie wysłałam przyjaciółce link do piosenki „Czarny chleb i czarna kawa”. Przejmowałabym się pewnie tym będąc w normalnym stanie, bo mimo iż nie było czym to zanim się okazało o co chodzi to ja bym wyszła z siebie i stanęła obok.

Lekarz mnie naprawił, a ja za to mam nowe hobby: czytanie książek. Czytam praktycznie jedna po drugiej, fenomenalny przełom. Z książką to jedynie mnie było widać za czasów szkolnych i to był podręcznik przyjaciółki, bo jeden na ławce wystarczył, a ja wiedziałam, że ona zawsze ma. Teraz potrafię się skupić na jednej czynności, bo nie żyję już tylko w swojej głowie, nie planuje tyle i nie wyobrażam sobie życia przy muzyce, bo zamiast tego żyję w świecie teraźniejszym, po prostu zeszłam na ziemię. Czasami tęsknię na stanem euforii, bo pięknie wtedy jest, ale później to już tylko upadek w depresję i cierpienie. Jednego dnia możesz być Bogiem, a drugiego nikim. W marcu rola w masce klauna została odegrana, mam nadzieję, że choroba chociaż na jakiś czas da mi spokój.

Poprzedni wpis
Nowe życie w stabilności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.
You need to agree with the terms to proceed


Zapisz się do Newslettera by być na bieżąco i
otrzymywać dodatkowe treści!

Menu